Już od dawna chcieliśmy mieć psa, obserwowaliśmy różne hodowle, ale dopiero na początku 2023 roku, przeglądając Instagram, zobaczyłam TO zdjęcie. I bardzo szybko dałam znać Mojemu Mechanikowi, że to TEN szczeniak jest nam przeznaczony. Czas na puchatego członka rodziny, pod każdym względem, nastał idealny.
Nie mogliśmy doczekać się marca! Z drugiej strony jednak nie chcieliśmy rozpędzać się z gadżetami dla psiaka i finalnie… za przygotowania związane z odbiorem maluszka zabraliśmy się trochę późno, bo tydzień przed.
W efekcie mamy trochę za małe legowisko i po dwie obroże oraz smycze (do końca nie wierzyłam, że ta lepsza dojdzie na czas, ale finalnie “zdążyła”). Kupiliśmy także na wszelki wypadek transporter, ale nie znaliśmy jeszcze dokładnych rozmiarów malca (chociaż dobraliśmy z polecenia), tak więc za kilka miesięcy na pewno wymienię go na jeszcze większy.
Naszym miejscem docelowym była Brodnica, a jako że nie przepadamy za długimi wyjazdami na raz, tam i z powrotem, postanowiliśmy rozłożyć podróż na dwa dni. Bo jednak to kawałek drogi z Poznania. Byliśmy całkiem świadomi także tego, że po prostu sam odbiór pieska to dodatkowe kilka godzin ekstra.
Zaplanowaliśmy, że w piątek, zaraz po pracy, przejdziemy do Torunia, a tam weźmiemy nocleg w uroczym miejscu. Z rana, wyspani, dokończymy trasę. Okazało się to świetnym pomysłem, a przy okazji dorwaliśmy całą torbę pierników. Swoją drogą, toruński hotel Pałac Widokowy to genialne miejsce, gdzie zjedliśmy przy okazji smaczne potrawy, a pokoje okazały się niesamowicie przytulne! Miejsce jest ponoć przyjazne zwierzętom, także możliwe, że sprawdzimy to w przyszłości.
Sobota była intensywna i przebiegała w pełnym skupieniu. Ta koncentracja i uważność na trasie, a później dodatkowo obowiązek zapamiętania rzeczy najważniejszych, zmęczyło nas najbardziej. Co prawda z Torunia do Brodnicy to już rzut kamieniem, ale formalności dopełniliśmy do późnego popołudnia. Chociaż okład z piesków małych i dużych uznaliśmy za wybitnie udany, to nim wzięliśmy Pieguska pod pachę i zapakowaliśmy na drogę do domu, godzina 17 wybiła bardzo szybko!
Jako że prawo w Polsce nie opisuje dokładnie sposobu przewozu szczeniaków (jest mowa jedynie o tym, aby robić to w sposób niezagrażający kierowcy i pasażerom), do samego końca wahałam się, jak to zrobić dobrze. Ale wydaje mi się, że i tak każdy musi pokombinować po swojemu. Każdy też ma inne auto.

Szczeniak wcześniej z podróżą samochodem miał do czynienia (doświadczenie gratis w pakiecie z pierwszymi szczepieniami), wtedy nie wymiotował, ale śmigając już z nami, kiedy zatrzymaliśmy się na przerwę, odbiło mu się śliną.
Dlatego tak ważne jest nie karmić do syta zwierzaka przed podróżą. Zachowanie tej zasady bardzo nam pomogło zapobiec bardziej skomplikowanej wymianie pościeli. Spakowałam dwa kocyki, więc ten jeden, pomoczony, zawinęłam i przykryłam go kolejnym, czystym. W efekcie Piegusek był nieco wyżej i mogłam zabrać drętwiejącą rękę spod jego pyszczka. Kawał kawalera nam się przytrafił! Trzy kilo żywej wagi, to i łepek ciężki…
Ostatecznie napoiliśmy go dopiero w domu, natomiast woda i gumowa, składana miseczka, były w pogotowiu. Poza tym szczeniak smacznie sobie drzemał, czasami wygodniej się ułożył, zmieniał pozycję… i tyle.
Emocji co nie miara, a tej pierwszej podróży nie zapomnę nigdy i będę wspominać ją z ogromnym sentymentem! Wspomnę na koniec, że zarówno ja, jak i Mój Mechanik wzięliśmy sobie dwa dni wolnego od pracy, aby na spokojnie poukładać nową rzeczywistość… 🙂
Poniżej pozostawiam listę wszystkich rzeczy, o których wspomniałam (lub nie, ale były z nami) wraz z krótkim komentarzem. Wierzę, że trochę to pomoże w planowaniu pierwszej wycieczki z Twoim pieskiem. W razie jakichkolwiek pytań chętnie na nie odpowiem w sekcji komentarze pod tym wpisem albo mailowo.
- Legowisko
Początkowo pomyślałam, że głębokie ma więcej minusów, niż plusów, natomiast jednak wyższe brzeżki zapobiegają wyślizgiwaniu się zwierzęcia z miejsca (tym bardziej, jeżeli śpi lub zaczyna się kręcić). Kiedy poczułam niewygodę po mojej stronie, jak i Pieguska, dołożyłam jeszcze jeden koc i płytkość zrobiła się w sam raz.
- Kocyki w ciemnym, brązowo-szarym kolorze
Kocyk to kocyk, był, jest i będzie od czasu do czasu ciumkany (albo zarzygany), a jeżeli dodatkowo pies ma podszerstek to i tak nie powinien zmarznąć. Ja wzięłam dwa, dzięki czemu jeden ośliniony mogłam zawinąć i upchać głębiej.
- Smycz i obroża (na jednej zawieszona mosiężna adresówka z imieniem i grawerem)
Po prostu dobrej jakości, na początek też nie musi być to nic ekskluzywnego. Pieski szybko rosną, a w trasie potrzeba tylko taka, aby szczeniaka odstawić na siku lub dwójeczkę i bezpiecznie kontrolować. Safety first.
- Kupoworki i podkłady higieniczne
Nam się wtedy jeszcze nie przydały, ale w woreczki warto się zaopatrzyć i dopiąć do tej części smyczy, za którą łapiemy. A co do mat, początkowo chciałam je dopchać do legowiska, aby w razie czego zebrały to, co płynne, ale ostatecznie stwierdziłam, że to już za dużo. Natomiast w naszym przypadku, przypomnę, Piegusek nie był napakowany jedzonkiem.
- Ręcznik papierowy
To kolejna z tych rzeczy, które wolałam mieć pod ręką, na wszelki wypadek. Z resztą uważam je za niezbędny element wyposażenia dodatkowego auta.
- Transporter
Sytuacje na drodze zdarzają się różne, dlatego uparłam się, aby go mieć. Podejrzewam, że skorzystalibyśmy z niego, gdybyśmy chcieli wpaść na jedzonko do środka jakiejś przydrożnej restauracji. Podejrzewam, że mimo, że nie przydał się tym razem, będzie pomocny podczas kolejnych podróży z psem.
- Gumowa miska podróżna i woda
Mój ekwipunkowy pedantyzm odezwał się w sklepie zoologicznym i tak weszliśmy w posiadanie składanej miseczki turystycznej. Uznaliśmy, że wodę kupimy na trasie, co z perspektywy czasu okazało się… głupie i drogie (ekskluzywna woda z McDonald’s to jakieś 7 zł). Lepiej sięgnąć po wodę przefiltrowaną i przelać ją do pojemnika. Równie dobra i jeszcze za darmo. Chociaż wylądowała w torbie terriera, Piegusek spał, więc nie zawracaliśmy mu głowy napojami.
- To wszystko spakowane w wielką, czarną torbę
Jako, że sama dużo miejsca nie zajmuję, miałam ją na wyciągnięcie ręki. Nie żałuję.
1 komentarz